Smaki lata
Kolejna wyprawa za mną. Tym razem było to Unieście, które odwiedziłam na tydzień razem z mamą (gościa miałyśmy przez 3 dni:)). Spokojne i ustronne miejsce. Dla pragnących wrażeń 3km dalej znajduje się Mielno, a tam na każdym kroku czekają liczne atrakcje.
7h jazdy to bardzo dużo, więc postój i kawę uznaliśmy za obowiązek.
Pogoda nas nie zawiodła i mimo, że są to małe miejscowości dobre jedzenie też się znalazło!
W pierwszy dzień był to tzw. kołacz. Występują one również w górach. Ciasto jest pieczone, a następnie obsypywane dowolnymi dodatkami. Najlepszy dla mnie jest z cukrem i cynamonem.
Dobrym miejsce okazała się również kawiarnia "Na Fali". Zdecydowałyśmy się na kawę i deser lodowy z jogurtem, lodami i mnóstwem sezonowych owoców! Duża porcja dla łasuchów!
Z pewnością ciasta były znakomite, ponieważ wyglądały obłędnie w gablotach i porcje też były odpowiednie (jeden kawałek raczej na dwie osoby:)), ale nie można zjeść wszystkiego, niestety :<
Jak wspominałam miałyśmy gościa, więc już nie musiałyśmy sobie robić same zdjęć. Poza tym w trójkę lepiej gra się w scrabble ;)
Nie brakowało pięknych widoków i spacerów nad brzegiem morza. Uwielbiam takie wieczory, można zdecydowanie wypocząć.
Przed wyjazdem udaliśmy się na lekki (rybny) obiad. Była to Taverna & Villa „RAFA”. Więcej informacji TUTAJ. Wybraliśmy aromatyczną zupę rybną oraz łososia w ziołach z pieca włoskiego opalanego drewnem- świeży i bardzo sycący. Trochę musieliśmy poczekać, więc przynajmniej mieliśmy pewność, że wszystko jest dopiero przygotowywane. Wybór bardzo duży i ciężko było się zdecydować. Do tego miejsca z pewnością mogłabym wrócić i następnym razem wzięłabym pizzę!
Zakończeniem wyjazdu był postój w kawiarni "Sowa". Tego miejsca raczej nie trzeba reklamować i polecać. Jak zawsze oczy błądziły po półkach i nie mogłam się zdecydować co wziąć. Postawiłam na babeczki - z malinami i budyniem oraz ze śliwką i kruszonką.
Oprócz tego mama zdecydowała się na sernik z karmelem, a tata napoleonka i sernik z czerwoną porzeczką.
Różniły nas nie tylko ciasta, ale i kawy. Każdy ma swój smak :)
Taki wyjazd był nam bardzo potrzebny. Każdy skorzystał :)
Jak widzicie wyjazd do Mielna nie musi się kończyć na sklepie monopolowym i dyskotekach :)
7h jazdy to bardzo dużo, więc postój i kawę uznaliśmy za obowiązek.
Pogoda nas nie zawiodła i mimo, że są to małe miejscowości dobre jedzenie też się znalazło!
W pierwszy dzień był to tzw. kołacz. Występują one również w górach. Ciasto jest pieczone, a następnie obsypywane dowolnymi dodatkami. Najlepszy dla mnie jest z cukrem i cynamonem.
Dobrym miejsce okazała się również kawiarnia "Na Fali". Zdecydowałyśmy się na kawę i deser lodowy z jogurtem, lodami i mnóstwem sezonowych owoców! Duża porcja dla łasuchów!
Z pewnością ciasta były znakomite, ponieważ wyglądały obłędnie w gablotach i porcje też były odpowiednie (jeden kawałek raczej na dwie osoby:)), ale nie można zjeść wszystkiego, niestety :<
Jak wspominałam miałyśmy gościa, więc już nie musiałyśmy sobie robić same zdjęć. Poza tym w trójkę lepiej gra się w scrabble ;)
Podczas długich spacerów znalazłyśmy "Wytwórnię lodów tradycyjnych", które mieści się blisko molo. Smaki zmieniają się co parę godzin, ale wszystkie są z pewnością pyszne.
Według mnie najlepsze to: jogurt z czerwoną porzeczką, mascarpone z żurawiną oraz banan z karmelem. Oczywiście, zwykłych śmietankowych, czekoladowych, cytrynowych, malinowych lub truskawkowych nie brakuje. Znaleźć można nawet pomidorowe lub ogórkowe :) I co najlepsze (przynajmniej dla mnie) są one nakładane szpatułką, więc smakują jeszcze lepiej.
Według mnie najlepsze to: jogurt z czerwoną porzeczką, mascarpone z żurawiną oraz banan z karmelem. Oczywiście, zwykłych śmietankowych, czekoladowych, cytrynowych, malinowych lub truskawkowych nie brakuje. Znaleźć można nawet pomidorowe lub ogórkowe :) I co najlepsze (przynajmniej dla mnie) są one nakładane szpatułką, więc smakują jeszcze lepiej.
Przed wyjazdem udaliśmy się na lekki (rybny) obiad. Była to Taverna & Villa „RAFA”. Więcej informacji TUTAJ. Wybraliśmy aromatyczną zupę rybną oraz łososia w ziołach z pieca włoskiego opalanego drewnem- świeży i bardzo sycący. Trochę musieliśmy poczekać, więc przynajmniej mieliśmy pewność, że wszystko jest dopiero przygotowywane. Wybór bardzo duży i ciężko było się zdecydować. Do tego miejsca z pewnością mogłabym wrócić i następnym razem wzięłabym pizzę!
Zakończeniem wyjazdu był postój w kawiarni "Sowa". Tego miejsca raczej nie trzeba reklamować i polecać. Jak zawsze oczy błądziły po półkach i nie mogłam się zdecydować co wziąć. Postawiłam na babeczki - z malinami i budyniem oraz ze śliwką i kruszonką.
Oprócz tego mama zdecydowała się na sernik z karmelem, a tata napoleonka i sernik z czerwoną porzeczką.
Różniły nas nie tylko ciasta, ale i kawy. Każdy ma swój smak :)
Taki wyjazd był nam bardzo potrzebny. Każdy skorzystał :)
Jak widzicie wyjazd do Mielna nie musi się kończyć na sklepie monopolowym i dyskotekach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz